Informacja (z 12 lutego 2021) na temat zmian w tzw. wykazie czasopism na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji i Nauki stanowi bardzo ciekawe źródło historyczne. Poza zwykłą urzędniczą „nowomową” znalazło się tam kilka interesujących przemilczeń, np. brak wzmianki o wymaganej prawem konsultacji Komisji Ewaluacji Nauki, która zdążyła już wobec tych zmian zaprotestować. Najciekawsze jest jednak to, co czytamy na końcu ministerialnego komunikatu. Akapit ten wymaga zacytowania w całości i krótkiego komentarza (wyróżnienia: MonA; interpunkcja: oryginalna):
Dodatkowo Minister sporządzając wykaz w swym ostatecznym kształcie dążył do docenienia polskich czasopism mających szczególne znaczenie dla rozwoju dziedzin HST. Zasadniczym kryterium była jakość publikacji oraz ich oddziaływanie we właściwym obszarze wiedzy. Brano pod uwagę przede wszystkim wkład w rozwój badań naukowych, a także wierność właściwemu celowi badań naukowych jakim jest poznawanie prawdy i jej obrona w kulturze. Uwzględniano także siłę oddziaływania czasopism we właściwych dla nich dziedzinach badań, a także ich związek z kulturą narodową oraz rolę w umacnianiu tożsamości cywilizacyjnej kultury polskiej. Wiele z czasopism posiadało unikalny, pozytywny i jedyny w nauce polskiej wkład w rozwój danych dziedzin wiedzy. Wkład ten był kryterium oceny i wartościowania, który należało docenić.
- Zwróćmy uwagę na wstydliwe wprowadzenie słówkiem „dodatkowo”. To zrozumiałe, bo te „dodatkowe” kryteria nie mają podstaw w żadnych przepisach prawa. Wynikają one przede wszystkim ze ściśle ideologicznej i politycznej intencji zmian w szkolnictwie wyższym, deklarowanych od początku urzędowania przez ministra Przemysława Czarnka i jego współpracowników.
- Niemal obsesyjnie, bo aż czterokrotnie w tym krótkim akapicie ujęto myśl o „szczególnym” („unikalnym”) oddziaływaniu – w domyśle – czasopism „dowartościowanych” przez nową punktację. Zauważmy jednak, że idzie o wkład „jedyny w nauce polskiej”. Prowadzi nas to logicznie do kolejnego punktu.
- Chociaż pisze się tu o sile oddziaływania naukowego, to sprawa wyjaśnia się szybko w miejscu, gdzie czytamy o związku takich czasopism „z kulturą narodową oraz [ich rolą] w umacnianiu tożsamości cywilizacyjnej kultury polskiej”. To właśnie kluczowe zdanie – i bez wątpienia kluczowa deklaracja – ministerialnego komunikatu.
Nawet zostawiając w spokoju poetykę tego tekstu, zgodną z wcześniejszymi wypowiedziami ministra (nauka polska najwidoczniej brać ma dziś udział w jakimś cywilizacyjnym konflikcie, a jej zadaniem jest „obrona” czy „umacnianie” pewnych „wartości”), można bez cienia przesady powiedzieć, że mamy w tym krótkim komunikacie do czynienia z deklaracją programową o znaczeniu fundamentalnym, nad którą pracować będą intensywnie historycy w przyszłości. To nic innego, jak deklaracja „przekierowania” priorytetów polityki naukowej państwa. A biorąc pod uwagę fakt, że od wyników oceny jednostek naukowych (której elementem jest punktacja publikacji w czasopismach) zależy finansowanie polskich uczelni, jest to również deklaracja zmiany priorytetów finansowania nauki w Polsce. Mówiąc dobitnie, wypowiedź Ministerstwa wprost sugeruje, że obok kryteriów merytorycznych („dodatkowo”?), finansowaniem nauki w Polsce rządzić będą od tej pory kryteria „narodowe” czy „tożsamościowe”.
Gdy patrzymy na zmiany w ministerialnej punktacji czasopism, widzimy dobrze, że formułowane od dawna przypuszczenia co do zamiarów władz państwowych wobec środowisk humanistycznych i części nauk społecznych w Polsce sprawdziły się dokładnie. Ideologizacja humanistyki, a przy tej okazji poróżnienie środowisk humanistycznych poprzez odpowiednio serwowaną „marchewkę” w postaci dowartościowania czy dofinansowania wybranych, okazały się faktem.
Sprawdziły się także obawy (również nasze), że takie szczególne potraktowanie niektórych środowisk humanistyki doprowadzi do pogłębienia dystansu i rozdźwięku pomiędzy naukami humanistycznymi i częścią nauk społecznych a naukami ścisłymi i eksperymentalnymi w Polsce.
W tej sytuacji bledną, niekiedy słuszne, zastrzeżenia wysuwane, zwłaszcza przez niektórych humanistów, wobec sposobu działania dotychczasowej polityki naukowej państwa, w tym wobec czasem bardzo ułomnych kryteriów oceny działalności naukowej.
Jakie z tego wnioski możemy, jako środowisko naukowe w Polsce, wyciągnąć? Dwa narzucają się same. Po pierwsze, apelujmy do naszych kolegów i koleżanek, do instytucji i czasopism, które zostały na fali tej ministerialnej szarży ideologicznej „dowartościowane” o solidarne i całościowe spojrzenie na istotę tej konstrukcji. Mówiąc po prostu: jako polscy naukowcy, badacze i badaczki, a także administratorzy i administratorki życia naukowego, NIE DAJMY SIĘ PODZIELIĆ. Po drugie, wobec jawnie politycznych manipulacji systemem oceny nauki przez partię rządzącą, potrzeba jest jak najszybciej działań oddolnych, wspólnego wypracowania jak najlepszych zasad ewaluacji naukowej, które pewnego dnia będzie można wprowadzać w życie. W tym ostatnim zakresie ważna będzie dyskusja o potrzebach polskiej humanistyki.
„Monitor Akademicki” planuje w najbliższych tygodniach dwie publiczne debaty. Jedną o granicach i warunkach wolności badań i wypowiedzi naukowych (w pewnym związku z wyrokiem sądu w sprawie wytoczonej prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu), drugą zaś o kryteriach i celach systemu oceny jakości badań naukowych. Podobne inicjatywy podejmują też inne środowiska w Polsce. Wspólnie na pewno uda się nam zbudować „masę krytyczną” dla dobrego funkcjonowania nauki polskiej i wzmocnienia jej pozycji w nauce światowej. To ostatnie najwyraźniej nie stanowi dla obecnego rządu żadnej wartości.
PS. Dziewiętnastego lutego Ministerstwo opublikowało sprostowanie do wykazu, uzupełniające go o kolejne tytuły i kolejne awanse punktowe.